piątek, 4 września 2015

Wywiad z Lukasem Podolskim.

Wywiad z Lukasem Podolskim przed meczem Polska - Niemcy.

- Moje marzenie się nie zmieniło: chcę, żeby na Euro 2016 awansowały razem Niemcy i Polska. Ale to my musimy wygrać mecz we Frankfurcie - mówi Lukas Podolski.

DARIUSZ WOŁOWSKI: Grał pan z Polakami już cztery razy: na mundialu w Niemczech, na Euro 2008, w spotkaniu towarzyskim i 11 miesięcy temu, gdy przegraliście w Warszawie0:2. Który mecz najbardziej pan wspomina?

LUKAS PODOLSKI: Każdy miał wielką dramaturgię, znaczenie i historię. Przeżywałem te mecze bardzo. Najpierw był mundial w Niemczech, gdzie wygraliśmy w ostatniej chwili. Potem dwa moje gole w Austrii, wreszcie porażka. Jednego bym nie wyróżnił.

Czy traktujecie starcie we Frankfurcie jako rewanż za porażkę w Warszawie 0:2?

- Nie, to żaden rewanż. Po prostu potrzebujemy trzech punktów do awansu. Polacy są liderami grupy, chcemy ich pokonać i zamienić się miejscami. Mam nadzieję, że mecz we Frankfurcie będzie trochę bardziej szczęśliwy niż w Warszawie. Że te strzały w słupki i poprzeczki [Podolski po wejściu strzelił w poprzeczkę] tym razem okażą się celne. Łatwo nie będzie. Trzy dni później mamy kolejne bardzo trudne spotkanie, ze Szkotami. Rywale niesieni przez entuzjazm kibiców będą ostro walczyć. Tak jak Polacy 11 miesięcy temu.

Co się zmieniło w futbolu niemieckim po mundialu w Brazylii?

- Sporo. Dziś każdy chce bić mistrza, rywale cofają się głęboko, musimy prowadzić grę w ataku pozycyjnym, w dużym tłoku. We Frankfurcie Polacy też się cofną i będą nas próbowali kontrować. A że potrafią to robić, pokazali w Warszawie. Musimy uniknąć tych samych błędów w obronie i być skuteczniejsi pod polską bramką.

Znów zagracie bez Marco Reusa. To dla was problem?

- Pomału się przyzwyczajamy, bo gdy dostaje powołanie do kadry, od razu łapie kontuzję na zgrupowaniu. Marco to superpiłkarz, mógłby tej drużynie dużo dać. Tacy jak on sami są w stanie rozstrzygać mecze.

Ma pan za sobą spotkania z Polakami prowadzonymi przez czterech selekcjonerów. Która z drużyn: Janasa, Beenhakkera, Smudy czy Nawałki była najlepsza?

- Logicznie byłoby powiedzieć, że ta ostatnia, która nas pokonała. Widać, że jest dobrze ustawiona na boisku, piłkarze dobrze się poruszają, grają z jakąś myślą. Potrafią uprzykrzyć życie rywalowi i wykorzystać swoje atuty. Są zdeterminowani. Ale moje komplementy będą miały sens tylko wtedy, gdy uda im się awansować na Euro 2016. Jeśli Polska do Francji nie pojedzie, to wszyscy, którzy dziś ją chwalimy, zmienimy punkt widzenia.

Jesteście pewni, że pokonacie Polaków?

- Jesteśmy w stanie wygrać. Musimy wierzyć w siebie i mamy podstawy, aby tak myśleć. Ale po meczu spotkamy się z wami, dziennikarzami, i będziecie mogli nas z tych słów rozliczyć.

Kibice w Polsce mają więcej nadziei niż zwykle przed starciami z Niemcami. Słusznie?

- Tak. Polacy są liderami grupy, zasłużyli na szacunek i mają podstawy, aby wierzyć w siebie. Ale i my mamy.

Wciąż myśli pan o zakończeniu kariery w Górniku Zabrze?

- Tak. Mam nadzieję, że będzie to możliwe. Ten klub jest mi bliski, chciałbym coś dla niego zrobić. Boli mnie, gdy widzę, że jest w lidze ostatni. To trochę tak, jakby do nowego ferrari lać olej napędowy. Górnik to klub z wielką tradycją. Powstaje nowy stadion, są wspaniali kibice... Szkoda, że wyniki drużyny od tego odbiegają.

źródło: sport.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz