poniedziałek, 5 października 2015

Juergen Klopp wraca do gry. Reanimacja projektu Liverpool

Oficjalnej informacji nie ma, Juergen Klopp walizki do Anglii jeszcze nie spakował, ale bukmacherzy swoje wiedzą i już w poniedziałek rano zaczęli wycofywać zakłady na nowego trenera Liverpoolu. Według BBC, Niemiec do końca tygodnia złoży podpis na 3-letniej umowie. Reanimację The Reds czas zacząć.


Wmawiano nam, że pójdzie śladami Guardioli. Obaj opuszczali kluby, gdzie byli wielbieni, obaj opowiadali o potrzebie naładowania baterii. Ale Hiszpan przez ponad rok odciąć potrafił się totalnie, częściej niż na meczach widywano go na spacerze w nowojorskim Central Parku. Klopp nie potrafił. Kiedy latem pojawił się na konferencji trenerów w Nyonie, w kuluarach opowiadał, że dłużej już w domu nie wysiedzi. Mówił, że dzięki pobytowi na wyspie Sylt znowu znalazł czas, by aktywnie uprawiać sport, ale najbardziej kręci go ławka. Bycie w grupie. Adrenalina i rywalizacja.

Krótki był to wypoczynek, z Borussii odchodził raptem w maju. Latem przymierzano go do kilku europejskich klubów, przez moment łudziła się nawet Marsylia, ale Klopp czekał. Wydawało się, że wytrzyma nawet do lata - wtedy u któregoś z gigantów na pewno dojdzie do trzęsienia ziemi, a on mógłby wskoczyć za kierownicę Ferrari zamiast znowu reperować od nowa.

Wybór padł jednak na Liverpool. Klub, który od 1990 roku nie wygrał mistrzostwa Anglii, ostatnio wypadł poza czołówkę, choć miliony pompowane są tam nieustannie. Brendan Rodgers co roku wywracał wszystko do góry nogami, szukał pomysłu na ten zespół i ostatecznie nie znalazł. Klopp mówi o dużym potencjale i ma rację - kadry najgorszej nie zastanie, choć - jak to w futbolu - nic nie jest wymierne, wszystko może obrócić się przeciwko niemu.

Ale kibice wierzą. W większości ankiet Klopp wygrywał z Carlo Ancelottim. Wiara w byłego trenera Borussii jest ogromna - tak jakby tylko on mógł reanimować projekt, który reanimacji nie uznaje.

Zatrudnienie Niemca to też dobra wiadomość dla fanów postronnych, tych wszystkich, którzy kochają futbol spontaniczny i nieprzewidywalny. To przecież o Kloppie mówiono, że gra heavy-metal, on sam zresztą przyznał kiedyś: moje drużyny istnieją tylko w wersji all inclusive. Z nami przeżyjesz wszystko.

Nie da się go nie lubić. Zachwycamy się teraz Robertem Lewandowskim, a to przecież u niego reprezentant Polski rozkwitał w Bundeslidze. To Klopp postawił na Łukasza Piszczka, dał nam zresztą jedyny w historii finał Ligi Mistrzów, gdy po murawie biegało trzech Polaków. Borussia była wtedy polska, Klopp był niemal nasz. Dobrze widzieć, że wraca. Futbol potrzebuje mocnych brzmień.



źródło: sport.onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz